Janusz
Termer
Pacyfizm
w literaturze pięknej.
Na
przykładzie
Soli
ziemi Józefa
Wittlina
Niegdyś
wielki Kant opracował
już
ścisły,
prawniczy plan urządzenia
świata
na zasadzie wiecznego pokoju. Przekonywał,
że
zwycięstwo,
odniesione na wojnie, nie jest dowodem tego, że
słuszna
sprawa wygrała.
Jest co najwyżej
świadectwem
fizycznej przewagi i talentów strategicznych”
Józef Wittlin
Poglądy
i idee, a zwłaszcza
ruchy społeczno-polityczne,
określane
mianem pacyfizmu, wyrażające,
najogólniej mówiąc,
pradawne marzenia ludzkości
o pokoju, częstokroć
radykalnie potępiające
bezwzględnie
wszelkie wojny, bez różnicowania
ich charakteru czy przyczyn, pojawiły
się
na większą
skalę
dopiero pod koniec XIX wieku. Zauważmy
– jakby w przeczuciu tego, co ma nadejść
- w przeddzień
właściwie
największej
dotąd
wojennej hekatomby, jaką
stały
się
wydarzenia sprzed stu lat związane
z historią
Wielkiej Wojny, 1914-1918, nazwane potem pierwszą
wojną
światową.
Wiadomo
jednak, że
idee pacyfistyczne, wcale nie były
wynalazkiem tych czasów, i że
jak wszystkie inne idee „nie spadły
z nieba” - jak pisał
Antonio Gramsci. Głosili
je już
bowiem filozofowie, myśliciele
społeczni
i pisarze dawnych epok; były
one nawet niejednokrotnie ważnymi
elementami wielu doktryn społecznych
oraz religijnych, jak np. w buddyzmie, konfucjonizmie,
chrześcijaństwie
(wczesnym zwłaszcza,
wracali do nich potem m. in. bracia polscy, arianie), jak też
bywały
tworzywem i kanwą
wielu różnoimiennych
stylistycznie i znaczeniowo utworów literackich wszystkich
rodzajów i gatunków wszystkich epok, począwszy
od starożytnych
komediowych ujęć:
Arystofanesa – Lizystrata,
Plauta
– Żołnierz
samochwał
aż
po
czasy współczesne
z nieśmiertelnym
Szwejkiem Jarosława
Haszka na czele, Matką
Courage
Bertolda Brechta, Solą
ziemi Józefa
Wittlina czy Paragrafem
22
Josepha Hellera na
czele.
Nie
jest też
jednak chyba przypadek, że
nasilenie tendencji pacyfistycznych i powstawanie pierwszych
organizacji pacyfistycznych obserwujemy w Europie już
na początku
XIX wieku. Co wiązać
można
chyba zarówno z realiami i doświadczeniami
ówczesnego życia
milionów ludzi wciągniętych
w orbitę
wojen napoleońskich,
jak i powstaniem inspirującego
- zarówno praktyków społecznych
jak i teoretyków czy ideologów – kantowskiego dzieła
poświęconego
uzasadnieniu poglądu
(idei), „projektu” mówiącego
o realnej i praktycznej możliwości
oraz wielkiej potrzebie dążenia
do osiągnięcia
przez ludzkość,
racjonalnie w gruncie rzeczy uzasadnianej przez niego potrzeby,
„wiecznego pokoju”...
Wydaje
się,
że
mniej lub bardziej bezpośredni
wpływ
owej kantowskiej myśli
o „wiecznym pokoju” jest znacznie głębszy
i poważniejszy,
niż
mogłoby
to wynikać
z prostych konstatacji i stwierdzeń
o wielkiej elitarności
kantowskiej filozofii, niewielkich nakładach
i zasięgu
odbioru jego dzieł,
wszelkich, rzeczywiście
ogromnych barier i trudności
ich rozumienia przez zwyczajnych czytelników niespecjalistów,
niezawodowych filozofów. Ale wpływ
ten jest niezaprzeczalny. Aczkolwiek trudne to jest do udowodnienia
bez pomocy narzędzi,
jakimi posługują
się
historycy i komparatyści
idei, lecz przecież
możliwe.
Tu wystarczyć
musi w gruncie rzeczy intuicyjne przekonanie (niekoniecznie tylko w
bergsonowskim rozumieniu terminu), chociaż
oparte także
na pewnych, może
i nielicznych, świadectwach
i przesłankach,
o znaczącym
wpływie
owej wielkiej idei kantowskiej na zachowania i postawy ludzkie, czyli
na rzeczywistość
polityczną,
społeczną
i kulturową
ówczesnej Europy.
Oto
bowiem, a rzecz to również
powszechnie znana, pewne poglądy,
myśli
czy idee krążą
w obiegu społecznym,
żyją
i oddziaływają
nawet wówczas gdy funkcjonują
w szerszym odbiorze tylko jako hasła,
jako wręcz
częstokroć
anonimowe, wręcz
„mityczne”, jak mówi Claude Levi-Strauss, mające
jeden tylko sens, na który składają
się
wszystkie jego wersje – bo nawet nie muszą
być
łączone
z nazwiskiem konkretnego twórcy autora - znaki symbolizujące
pewne istotne dla epoki i jej „ducha” rzeczywiste potrzeby
ludzkie; najczęściej
te ogólne, uniwersalne, o charakterze ponadczasowym,
ponadnarodowym czy ponadklasowym...
Tutaj,
moim zdaniem, mamy do czynienia z tego typu zjawiskiem oddziaływania
pewnej wielkiej idei, która niejako „sama przez się”,
bez potrzeby żadnych
uzasadnień
szczegółowych
i jakiejkolwiek nawet bezpośredniej
argumentacji, staje się
w określonych
okolicznościach
czasu i miejsca czymś
w rodzaju „powszechnika” – idei zrozumiałej
i.. rozumnej, ważnej
i pożądanej.
Dzieje się
tak zazwyczaj wtedy, gdy owa idea (mit) trafia na podatny grunt, na
takie społeczne
i historyczne podglebie - zdolne tchnąć
w nią
życie,
wyhodować
i wydać
owoce.
Czyż
obejmujące
ówczesną
Europę
wojny napoleońskie,
a potem wydarzenia pierwszej wojny światowej,
nie były
tym podglebiem społecznym
i kulturowym, na którym – jak i potem po jeszcze
okrutniejszych doświadczenia
drugiej wojny światowej
– mogły
zdobyć
odzew, popularność
i powodzenie ruchy społeczne
i idee antywojenne, także
te już
wcześniej
głoszone
zwłaszcza
przez tak znanego i cenionego powszechnie filozofa jak Immanuel Kant?
A
czyż
i literatura piękna
mogła
pozostać
obojętna
na to sprzężenie:
istniejącej
gdzieś
na obrzeżach
społecznej
świadomości
kantowskiej idei „wiecznego pokoju” oraz tragicznych i
traumatycznych doświadczeń
tych czasów wojennych przeżyć,
jakie stały
się
udziałem
milionów ludzi na całym
świecie?
Pytanie oczywiście
całkowicie
retoryczne. Oto charakterystyczny i znamienny przykład.
Pisarz polski, Józef Wittlin, któremu chcę
tutaj poświęcić
więcej
uwagi pisze wprost w jednym ze swoich esejów z lat 20. XX w.
Wojna,
pokój i dusza poety, wydanie
Zamość,
1925:
„Niegdyś
wielki Kant opracował
już
ścisły,
prawniczy plan urządzenia
świata
na zasadzie wiecznego pokoju. Przekonywał,
że
zwycięstwo,
odniesione na wojnie, nie jest dowodem tego, że
słuszna
sprawa wygrała.
Jest co najwyżej
świadectwem
fizycznej przewagi i talentów strategicznych.
Czas
skończyć
z uwielbieniem munduru. Ustanowiony został
trybunał
przy Lidze Narodów do rozstrzygnięcia
sporów między
poszczególnymi państwami.
Może
niedługo
cały
świat
wróci do cywila i na całej
kuli ziemskiej nie będzie
już
ani jednego żołnierza.
Ale póki choć
jedno państwo
posiadać
będzie
składy
amunicji, tak długo
istnieje konieczność
zbrojenia się
wszystkich jego sąsiadów”.
I
nie to jest najważniejsze
czy pisarze europejscy – i w ogóle światowi
- zwolennicy pacyfizmu, poddani przecież
tym wszystkim wspólnym doświadczeniom
historycznym, inspirowali się
bardziej pokojowymi ideami powstającymi
po wpływem
na przykład
Immanuela Kanta i innych współczesnych
filozofów czy też
bardziej oddziaływały
na nich same owe traumatyczne wydarzenia zewnętrzne.
Najważniejsze
jest to, że
literatura o charakterze pacyfistycznym czy zawierające
wątki
i elementy pacyfistyczne, stała
się
w europejskiej literaturze pięknej
– nie tylko w prozie, ale i w poezji (np. u nas słynny
wiersz Juliana Tuwima Do
prostego człowieka
czy poemat Tadeusza Różewicza
Dezerterzy)
czy dramaturgii (tenże
Różewicz
Do
piachu) –
wielkim niepodważalnym
faktem, ale też
i jednym z najważniejszych
nurtów współczesnej
literatury.
Pobieżny
nawet opis tego literackiego zjawiska i faktów z nim
związanych,
dzieł
autorów nawiązujących
do idei pacyfistycznych wymagałby
oczywiście
wielkiego i osobnego wystąpienia.
Nie wszyscy bowiem autorzy i ich dzieła,
polscy i europejscy, należą
zresztą
dziś
do zasobów żywego
czytelniczego obiegu literackiego; nad wieloma z nich zapadła
nie zawsze sprawiedliwa kurtyna milczenia i zapomnienia, przerywana
tylko niekiedy przez historyków literatury widzących
i odkrywających
w ich twórczości
co najwyżej
dokumentalne odbicie, echo tendencji obecnych w literaturze swojego
czasu, niekoniecznie nawet odległej,
przeszłości....
Ale
są
też
i pisarze, nad dorobkiem których warto się
pochylić
i spróbować
przywrócić
ich dorobek współczesnej
na świadomości
kulturowej i literackiej. Należy
do nich moim zdaniem prozatorski dorobek Józefa Wittlina
(1896-1976), czyli Sól
ziemi.
Ta powieść
Józefa Wittlina bliska była
- w swej ogólnej wymowie pacyfistycznej - europejskiej
literaturze lat 20. i 30. (m. in. głośne
powieści
Jarosława
Haszka – Dobry
wojak Szwejk, Henri
Barbusse'a – Ogień
czy
Ericha Marii Remargue'a – Na
zachodzie bez zmian)
oraz - w zakresie używanych
środków
literackiego wyrazu - ekspresjonizmowi niemieckiemu (np. słynna
swego czasu powieść
Alfreda Döblina Berlin
- Alexanderplatz).
Sam
autor Soli
ziemi,
odnosząc
się
do tego rozległego
i złożonego
zjawiska wzajemnych wpływów
literackich, jak i wielości
postaw pisarskich wobec wojny, pisał
w przywoływanym
wyżej
eseju, że
były
wówczas, czyli na początku
XX wieku w Europie, dwie główne
i znaczące
kategorie literatów: uczestnicy wydarzeń
wojennych i ci, którzy „uczestniczyli w charakterze
uprzywilejowanych sprawozdawców”, ale wśród
jednych i drugich widzi zarówno wrogów jak i sympatyków
wojny, choć
w tym drugim przypadku „sympatycy... byli w większości”!
„Wszyscy
mieli – pisał
Wittlin - niewątpliwie
swoje drobne sankcje i usprawiedliwienia swych wystąpień,
toteż,
wychodząc
z idei pacyfistycznej, nie będziemy
poddawali w wątpliwość
szczerości
Verhaaerena, Maeterlincka, Barresa, Gerarda Hauptmanna, Ryszarda
Dehmla, Tomasza Manna, Gabriela d'Annuzzia, Marinettiego - jako
zwolenników: Romain Rollanda, Anatola France'a, G. H. Wellsa,
G. B. Shawa, oraz żołnierzy:
Barbusse'a, Duhamela, Leonarda Franka, Andrzeja Latzki i innych mniej
wymownych.
Oczywiście,
że
podczas wojny, poeci występujący
przeciw niej, byli bardziej samotni niż
panegiryczni jej piewcy. Ci ostatni przeważnie
folgowali swym uczuciom patriotycznym, które w owych czasach
domagały
się
wyrazu namiętnej
nienawiści
wroga. Tak pojmowanemu uczuciu miłości
ojczyzny sumienny trybut spłacili
Niemcy: Ryszard Dehmel i Gerard Hauptmann. Nie cofnęli
się
oni przed najbrutalniejszymi sposobami poetyckiego lżenia
przeciwników...”
Józef
Wittlin jako gorący
zwolennik rodzących
się
po pierwszej wojnie światowej
tendencji pacyfistycznych, był
zarazem - jako teoretyk i myśliciel
czerpiący
z doświadczeń
historycznych ludzkości
(wszak był
tłumaczem
wielkich „mitopeicznych”, jak pisał
W. H. Auden, eposów literackich starożytności
- Gilgamesza
i
Odysei,
gdzie sprawy wojny i pokoju zajmują
przecież
niebagatelne miejsce) – był
wielkim sceptykiem w kwestii całkowitego
rozwiązania
tych od zawsze gnębiących
człowieka
problemów. Pisał
wszak w cytowanym szkicu z wielkim przekąsem,
niemal satyrycznym czy groteskowym dystansem i bolesną,
dla samego autora Soli
ziemi
i dla ówczesnych oraz dzisiejszych czytelników jego
utworu, ironią:
„Cała
nasza cywilizacja jest nam pomocna w tem, aby nas między
sobą
poróżnić.
Bywały
więc
wojny między
białymi
a czarnymi, bywały
wojny różnych
wyznań,
różnych
narodów, języków
i metod rządzenia.
Żadna
jednak z tych różnic
nie jest tak mocna, iżby
wytrzymywała
krytykę
choćby
zdrowego rozsądku.
Prawdopodobnie kiedyś,
w przyszłości,
kiedy wyczerpią
się
aktualne dziś
motywy wojen narodowościowych,
handlowych i rewolucji klasowych, świat
przeżyje
jeszcze wojny ludzi łysych
z owłosionymi,
blondynów z brunetami. Potem znów bruneci i blondyni
zawrą
przymierze, aby społem
rzucić
się
na rudych. Chyba, że
spełnią
się
marzenia pacyfistów i ogólne rozbrojenie moralne, oraz
Stany Zjednoczone całego
świata
raz na zawsze zniosą
wszelkie wojny. Wszystkie powody wojen są
na ogół
mniej lub więcej
popularnym, przez dany okres cywilizacji gruntownie przygotowanym
pozorem do wykonana czegoś,
co się
usuwa spod doświadczalnej
kontroli naszej świadomości.
Śmierć
człowieka,
zadana przez człowieka,
będzie
wieczną
zagadką
i tragicznym węzłem;
którego najodważniejsza
myśl
nie rozplącze
bez trudu”.
Więcej
jednak optymizmu, choć
też
podszytego sceptycyzmem, odnaleźć
można
w jego prozie, czyli w jedynej zresztą
powieści
Józefa Wittlina - Sóli
ziemi.
Pisana była
jako pierwsza część
zamierzonego obszerniejszego cyklu pt. Powieść
o cierpliwym piechurze
(rękopis
tomu 2, Zdrowa
śmierć,
zaginął
w czasie wojny podzczas jego pobytu w Portugalii, ocalał
tylko fragment tomu 3 Dziura
w niebie).
Powieść
powstawała
od 1925 (Prolog),
a ukończona
i wydana została
w 1935, czyli w okresie, jak pisze sam autor w Post
scriptum
do utworu, “kiedy jeszcze wielu ludzi w Europie chciało
wierzyć,
że
wojny na skalę
światową,
takie jak miniona, należą
do przeszłości
i nigdy się
nie powtórzą".
Bohater
Soli
ziemi,
Piotr Niewiadomski, w ciągu
czterech pierwszych tygodni wojny przeżywa
grozę
rozpadu całego
swojego małego
huculskiego świata.
Jego losy ukazuje pisarz w groteskowym świetle
początku
końca
istnienia – podobnie jak potem
bohaterowie Andrzeja Kuśniewicza
w Lekcji
martwego języka
(znakomity film Janusza
Majewskiego)
czy
Juliana Stryjkowskiego w Austerii
(równie znakomity film Jerzego Kawalerowicza) – rozpadu
pewnej
potężnej,
jak się
zdawało,
formacji cywilizacyjnej i kulturowej, jaką
była
wielonarodowa monarchia austriacko-węgierska.
Piotr Niewiadomski, syn Polaka i Ukrainki, prosty hucuł
analfabeta, jest jak wielu mu podobnych ludzi w Europie ofiarą
tych procesów i wojny: jak większość
mu podobnych wierny poddany, wypełnia
tylko swój niechciany obowiązek,
biernie poddaje się
nakazom władz
i dowódców...
Taki
jest punkt wyjścia
utworu napisanego z myślą
o uwydatnieniu całego
bezsensu, okrucieństwa
i potęgi
wojny, którą
pisarz zwalcza i wyśmiewa
z gorliwością
urodzonego pacyfisty. “Trudno dziś
zrozumieć
- pisał
po 35 latach - w imię
czego żołnierze
armii, w której służyłem,
zwłaszcza
żołnierze
narodowości
słowiańskich,
zabijali i dawali się
zabijać.
Działał
tu ów irracjonalny mechanizm, który starałem
się
pokazać
w Soli
ziemi.
myślę,
że
po trzydziestu pięciu
latach mo gę
już
obiektywnie o tym mówić.
Wszystkie postaci tej książki,
poza historycznymi, są
całkowicie
zmyślone,
jakkolwiek w niektórych skupiły
się
charakterystyczne cechy osób, z jakimi zetknąłem
się
w czasie mej wojskowej służby.
Piotr Niewiadomski jest produktem synkretyzmu, ludzi mniej lub więcej
do niego podobnych spotykałem
często
w formacjach pospolitego ruszenia cesarsko i królewskiej armii
(...) drugą
najważniejszą
osobą
jest feldfebel sztabowy Bachmatiuk. Utwór powstał
w latach trzydziestych i był
dla mnie prefiguracją
owych fanatyków, którzy później,
w imię
przeróżnych
ideologii, z czystym sumieniem niszczyli ciała
i dusze milionów ludzi. Wagon kolejowy z VII rozdziału
może
być
uważany
za nasienie, z którego wyrosły
i rozmnożyły
się
w latach drugiej wojny światowej
owe koszmarne, zaplombowane wagony, gdzie dusili się
wiezieni na zagładę
niewinni ludzie, nie żołnierze,
lecz cywile: starcy, kobiety i dzieci".
Utwór
Wittlina odbiegający
od tradycyjnych fabularnych ujęć
narracyjno-powieściowych,
złożony
z dziesięciu
rozdziałów
sprozaizowanych „pieśni”,
nie daje się
jednak łatwo
i prosto interpretować
jako literatura może
i jednoznacznie, ale nie wyłącznie
pacyfistyczna, jak w przypadku większości
modnych wtedy w literaturze utworów wyrastających
niejako na „zamówienie swojej epoki”. Jest to utwór
bardzo skomplikowany znaczeniowo, wielowarstwowy formalnie, ma też
wiele rozmaitych odniesień
literackich (m. in. do dzieła
Homera i Biblii) oraz wiele innych znaczących
odwołań
historyczno-kulturowych, traktowanych przez tego pisarza często
z głęboko
skrywaną,
choć
czytelną
groteskową
i pastiszowo ironią
Czyni z Soli
ziemi
nowoczesny utwór o charakterze ponadczasowego, metaforycznego
dramatu egzystencjalnego. Nowoczesną
także
w samych, traktowanych z realistycznym wyczuciem, opisach
egzystencjalnych i psychologicznych głębi
rozterek perypetii życiowych
oraz wojskowych przeżyć
tu
i teraz bohatera,
zderzanych z oddawanymi niemal dokumentalnie współczesnymi
realiami nadciągającej
frontowej wojennej Apokalipsy; realistycznymi i symbolicznymi
zarazem. Ludwik Fryde, krytyk literacki z okresu międzywojnia,
oddał
to w sposób zwięzły
i trafny; dojrzał
bowiem w prozie Józefa Wittlina, jako przewodnią
jej ideę
„pokonanie upiora wojny, przezwyciężenie
rzeczywistości
przez artyzm. Dzięki
stylizacji literackiej osiągnął
autor zamierzony cel: skompromitował
znienawidzoną
rzeczywistość
wojenną
przed trybunałem
sztuki”.
Owe
„przygody” życiowe
huculskiego prostaczka Piotra Niewiadomskiego mają
bowiem przez te literackie zabiegi swój głębszy
wymiar symboliczny, bo chociaż
horyzont jego świadomości,
wiedzy o świecie
i ludziach jest ograniczony do perspektywy właściwej
jego plebejskiemu pochodzeniu, bo to on przecież
jest tu reprezentantem tych, o których mówi tytuł
utworu. Sól w tradycji europejskiej kultury jest tym
symbolicznym minerałem,
który chroni i przechowuje to, co dobre, odrzuca, co zepsute.
To Piotr jest ową
“solą
ziemi", gdyż
przechowuje się
dzięki
takim jak on podstawowa zasada ludzkiej wspólnoty: wzajemność
zobowiązań
między
ludźmi,
a po katastrofie tylko na tym fundamencie – jak zdaje się
sugerować
Józef Wittlin - da się
odbudować
ludzką
cywilizację,
bo jak wprost wyraża
to w Małym
komentarzu do „Soli ziemi”, owa potrzeba
zwyczajnej i codziennej egzystencjalnej stabilności
jest dla człowieka
niezbywalną
wartością.
Bierny bohater Soli
ziemi, patrzący
na wojnę
ze swojego punku widzenia, bezwiednie ją
przecież
osądza,
narracja ironicznie demaskując
kłamstwa
języka
wojny (ów wielki rozdźwięk
między
świętym
słowem
a niską
rzeczą),
demitologizuje jej kłamstwa
tworzone na użytek
„maluczkich”. W ten sposób autor stwarza literacką
formę
pojemną
i zdolną
dla wyrażenia
własnego
mitu mówiącego
o tym, kto i co jest solą
ziemi, a więc
całego
humanistycznego przesłania
powieści,
co następująco
sformułował
w Małym
komentarzu do „Soli ziemi”:
„Co
do mnie – nie pogodzę
się
z żadną
cywilizacją,
opierającą
swe istnienie na trupach [...] O nich to, o wnukach i prawnukach
myślałem
przede wszystkim pisząc
moją
Powieść
o cierpliwym piechurze (stąd
jej legendarny miejscami styl)”.
Józef
Wittlin wyrafinowany intelektualista i poeta odnalazł
w swym huculskim prostaczku te pokłady
mądrości,
wiedzy i „prostego” szczęścia,
dzięki
którym świat,
mimo iż
poddany niedługo
potem jeszcze większemu
szaleństwu
totalnej drugiej wojny światowej,
ostatecznie “nie wypadł
z ram". Trafnie zauważa,
Ewa Wiegandt, autorka krytycznego wydania Soli
ziemi w
ramach serii I Biblioteki Narodowej, że
twórczość
Wittlina „zmierzała
do poznania przez sztukę.
Wszelkie ucieczki poza literaturę
były
jej z gruntu obce. Dzięki
temu jego powieść
o wojnie znaczy daleko więcej
niż
to zapowiada temat. Sugeruje, poprzez użycie
analizowanych tutaj środków
artystycznych, sensy o zasięgu
uniwersalnym”.
Powieść
zrobiła
przez to między
innymi prawdziwą
międzynarodową
karierę,
była
od razu tłumaczona
na kilkanaście
języków:
niemiecki (z przedmową
Józefa Rotha, autora słynnego
Marsza
Radetzky'ego),
duński,
czeski, rosyjski, angielski (dwukrotnie), francuski, włoski,
szwedzki i węgierski,
chorwacki, hebrajski, hiszpański,
a na przełomie
lat 60. i 70. ponownie w Niemczech i Austrii, a autor został
wybrany członkiem
korespondentem Niemieckiej Akademii Poezji i Języków
w Darmstadcie. Dorobek prozatorski Wittlina uzupełniają
jego wspomnienia Mój
Lwów
(Nowy Jork 1946) oraz eseje literackie zebrane w tomie pod znamiennym
tytułem
Wojna,
pokój i dusza poety
(Zamość,
1925) oraz Orfeusz
w piekle xx wieku )Paryż
1963),
zwłaszcza
zaś
napisany w 1962 autobiograficzny szkic pisma
pośmiertne,
mówiący
o stosunku do własnej
pracy literackiej.
Józef
Wittlin - ur. 17 VIIi 1896 w Dmytrowie (Podole), zm. 28 II 1976 w
Nowym Jorku; poeta, powieściopisarz,
krytyk, tłumacz.
studiował
filozofię
i językoznawstwo
na uniwersytecie w Wiedniu. w czasie pierwszej wojny światowej
służył
w legionie wschodnim, później
w armii austriackiej; po wojnie studiował
na uniwersytecie jana kazimierza we lwowie, a następnie
pracował
jako nauczyciel szkół
średnich.
debiutował
jako poeta na łamach
“wici" w 1912. związany
z poznańskimi
ekspresjonistami ze “zdroju", a od 1920 ze grupą
skamandra. kierownik literacki teatru miejskiego w łodzi
1921-24. w 1935 otrzymał
nagrodę
pen-clubu za przekład
heksametrem odysei
homera, w 1936 nagrodę
“Wiadomości
Literackich" za Sól
ziemi,
w 1937 złoty
wawrzyn PAL. Wybuch wojny zastał
go we Francji; przez Portugalię
przedostał
się
do USA. w latach 1941-43 był
współredaktorem
“Tygodnika Polskiego". po wojnie pozostał
na emigracji; dał
przejmującą
analizę
statusu pisarza emigracyjnego w eseju Blaski
i nędze
wygnania,
pisząc
o twórczości,
dla której właściwą
miarą
może
być
jedynie tzw. “długie
trwanie". obok eseistyki i przekładów
literackich (tłumaczył
też
m. in. Gilgamesza,
prozę
Josepha Rotha, poezje R. M. Rilkego), pisał
prozę
wspomnieniową:
Mój
Lwów,
Nowy Jork, 1946, uprawiał
krytykę
literacką:
Wojna,
pokój i dusza poety, 1925;
Orfeusz w piekle xx wieku,
1963 oraz lirykę
patriotyczną,
osobistą
i egzystencjalną:
cykl Esencje
(tom poezji,
wstęp
J. Rogoziński,
Warszawa, 1978 i 1981); Pisma
pośmiertne
i inne eseje,
wybór i wstęp
J. Zieliński,
1991. Pisali o Wittlinie m. in.: L. Fryde O
prozie Wittlina, w:
Wybór
pism krytycznych,
oprac. A. Biernacki, 1966; Z.
Kubiak, posłowie
do Soli
ziemi,
1979; M. Stępień
Nad
autoportretem Józefa Wittlina,
w: Dalekie
drogi literatury polskiej (Szkice o literaturze emigracyjnej),
1989; Studia
o twórczości
Józefa Wittlina,
zbior. red. I. Opacki, 1990; E. Wiegandt, wstęp
do wyd. Soli
ziemi
w i serii klasyki polskiej, Biblioteka Narodowa, 1991.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz