Wiesława
Olbrych
Polska-Rosja
– nowe horyzonty
„Polska-Rosja
– nowe horyzonty” – to w ostatnim roku jeden z ważniejszych
tematów i prac Polskiego Oddziału Stowarzyszenia Kultury
Europejskiej (SEC), którego centrala międzynarodowa znajduje
się w Wenecji.1
SEC działa od ponad półwiecza i skupia się w swej
działalności na relacjach między kulturą polską i kulturą
światową (ze szczególnym uwzględnieniem naszych
europejskich sąsiadów). Za swe niezbędne zadanie SEC uznaje
nadanie – na przekór politycznym powikłaniom –
partnerskiej dojrzałości kontaktom z kulturą intelektualną i
artystyczną Rosji, zarówno w przeszłości, jak i obecnie,
powiązaną istotnymi więzami z życiem umysłowym i artystycznym
także i Polaków.
Kierunek
zamierzonych i prowadzonych już działań polski SEC określa
formuła triady: Wenecja (będąca kolebką Stowarzyszenia Kultury
Europejskiej i siedzibą jego władz międzynarodowych) – Warszawa
– Petersburg.
Szczególnym
zainteresowaniem Polski Oddział Stowarzyszenia Kultury Europejskiej
obejmuje przestrzeń środkowo-wschodniej Europy, historiozoficzny
sens dobrego sąsiedztwa dla Polski, postrzegany dziś w układaniu
się z pozostającym poza Unią Europejską Wschodem naszego
kontynentu. Sprzyjają temu nowe okoliczności
polityczno-gospodarcze, przemiany ustrojowe w naszych krajach i
narastające przekonanie o nieodzowności nie tylko pokojowego, ale
wręcz twórczego wspólnotowego oddziaływania na
charakter rozwijającej się przyszłości, zwłaszcza pomiędzy
takimi krajami, jak Polska i Rosja.
We
wprowadzeniu do tematu konferencji, Eugeniusz
Kabatc,
prezes Polskiego Oddziału SEC, stwierdził m. in.: „Pragniemy
przyczynić się do rozwijania kultury rzetelnego, otwartego dialogu
między środowiskami intelektualnymi i artystycznymi naszych krajów.
Jesteśmy przeświadczeni, iż dowiedzie on prawdy dla nas
oczywistej: kultura umysłowa nie osiągnęłaby tej postaci, w
której się uformowała w Polsce i w Rosji, bez tych więzów,
które nas wzajemnie łączyły i łączą. I nie byłaby
postrzegana w świecie w taki sposób, w jaki jest oceniana i
rozumiana, bez wzajemnej twórczej osmozy i współoddziaływania
na siebie. Żadna z tych kultur nie byłaby w stanie osiągnąć w
przyszłości takiej skali i głębi, jakie mogą stać jej udziałem
dzięki wzajemnemu twórczemu i przyjaznemu współżyciu”.
Mocna
i piękna jest ta środkowoeuropejska oś kultury i sztuki: Wenecja –
Warszawa – Petersburg, wokół której ożywają po
sąsiedzku drogi dóbr materialnych, jak ta z bursztynu i soli,
najwcześniejsza, biegnąca naprzeciw, i ta duchowa, ekumeniczna,
wenecko-wschodnia, przemierzana przez artystów budownictwa i
malarstwa, obdarowujących najhojniej otwierający się na Europę
Petersburg. A można na tej drodze zatrzymać się w Warszawie.
Paradoks
losu sprawił, że nieszczęścia polityczne Polaków
najbardziej zbliżyły te miasta do siebie. Dramatyczne są dzieje
polsko-rosyjskich stosunków porozbiorowych, ale to w nich się
kryją najliczniejsze i nieoczekiwanie nadzwyczaj owocne przykłady
związków Polaków i Rosjan w kulturze, nauce i sztuce.
Ich rezultaty i ślady, to nie tylko interesująca przeszłość, to
zaskakująca nieraz w swej oczywistości bogata synteza historii,
teraźniejszości i przyszłości.
Nasza
wiedza w tej mierze potrzebuje uporządkowania i usystematyzowania.
Podejmując tę pracę, określiliśmy kilka podstawowych punktów
widzenia, które stanowią tematy naszych rozważań. Są to:
– Polacy
w Rosji;
– Rosjanie
w Polsce;
– Nowe
perspektywy bezpośredniego sąsiedztwa.
Polacy w Rosji to najpierw długa historia wojen i ich konsekwencji,
a więc dramatów i nieszczęść przeplatanych migracją
przymusową i dobrowolną, która rodziła tyleż reakcji
buntu, co i związki współpracy. Czynna obecność Polaków
w życiu społecznym Rosji miała charakter zarówno etniczny,
jak też integralny, bowiem włączali się w struktury państwa i
odgrywali znaczącą rolę w różnych dziedzinach rozwijającej
się tam kultury i nauki.
Rosjanie w Polsce – to
najpierw dramatyczna ekspansja polityczna i militarna,
przekształcająca się także w charakterystyczną dla oddziaływania
bezpośredniego fraternizację etniczną i obywatelską. Stosunki
rozbiorowe stwarzały wprawdzie nieustanne napięcia
społeczno-polityczne, ale otwierały też zupełnie nowe
przestrzenie cywilizacyjnego i ekonomicznego współistnienia.
Powstawały przy tym silne linie przesyłowe w kulturze i sztuce,
których znaczenie pozostało szczęśliwie trwałe do dziś.
Nieszczęśliwym
natomiast, choć równie trwałym elementem w stosunkach
zarówno państwowych, jak i narodowych pozostawał konflikt
religijny. Prawosławie w czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów
odgrywało ogromną rolę religijno-etniczną na rozległych
obszarach naszych Kresów wschodnich. Niefortunna próba
Kościoła katolickiego połączenia obu wyznań chrześcijańskich
wspólną Unią Brzeską wywołała stan długotrwałej
wrogości, po krwawe konflikty włącznie. Ale właśnie dziś, (2012
r.) została podjęta próba ich pojednania przez najwyższe
hierarchie obu Kościołów.
Pozytywną
rolę w tym układzie rzeczy odegrała wspólna historycznie oś
kultury śródziemnomorskiej, rozwijająca się przez wieki na
linii Wenecja – Warszawa – Petersburg. Od czasów Piotra I,
na północy wyrąbującego „okno do Europy”, muzyka,
malarstwo, architektura wszystkich miast leżących na tej osi
rozwijały się pod znaczącym wpływem kultury śródziemnomorskiej.
Odcisnęła też znaczące piętno na wysokiej oświacie
uniwersyteckiej i politechnicznej, niezbędnej także młodzieży
polskiej, korzystającej po drodze z uczelni w Dorpacie i Królewcu.
Królewiec,
Königsberg, Kaliningrad – to projekt współczesny.
Okręg Kaliningradzki stał się najbliższym rosyjskim sąsiadem
Polski. W sposób naturalny może i powinien być nowym węzłem
trzech kultur, ośrodkiem europejskiej współpracy.
Dążąc do realizacji
postawionych zadań, w bieżącym, 2012 roku Polski Oddział
Stowarzyszenia Kultury Europejskiej zorganizował dwie konferencje.
Wspólnie ze Związkiem Literatów Polskich w marcu
konferencję poświęconą pamięci Jarosława Iwaszkiewicza,
zatytułowaną „Między Wenecją a Petersburgiem”. Stała się
ona swoistym wstępem do drugiej tegorocznej konferencji, na której
w październiku dyskutowaliśmy nad tematem „Polska–Rosja, nowe
horyzonty” – o jaśniejszych możliwościach polsko-rosyjskiego
sąsiedztwa. Jako jej współorganizator dołączyło do nas
Stowarzyszenie Współpracy Polska -Wschód.
W
obu wyżej wymienionych imprezach znaczącą rolę odgrywała muzyka,
polska i rosyjska. Słuchaliśmy jej w Stawisku, w Domu-Muzeum Anny i
Jarosława Iwaszkiewiczów. Stawisko – to miejsce niezwykłe.
Przez dziesięciolecia było ważnym
ośrodkiem życia kulturalnego, miejscem spotkań artystów,
zwłaszcza literatów i muzyków.
Stało
się schronieniem dla wielu z nich w chwilach zagrożenia życia
(zwłaszcza podczas wojny). Muzyka zawsze była tu równie
ważna jak literatura. Sam Iwaszkiewicz oprócz studiów
prawniczych odbył studia muzyczne. Na kształtowanie jego
zainteresowań literacko-artystycznych znaczący wpływ miała
przyjaźń z Karolem Szymanowskim, która przyniosła także
wspólne przedsięwzięcia twórcze (m.in. napisał
libretto do opery Król
Roger).
Intelektualni
potomkowie Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów kultywują magię
tego miejsca. Chętnie i serdecznie goszczą wszystkich chętnych do
odwiedzenia ich domu. Uczestnicy naszej konferencji zebrali się tam,
aby w tym właśnie otoczeniu posłuchać dr Grzegorza
Wiśniewskiego,
który w swoim wystąpieniu omówił związki Milija
Bałakiriewa,
przywódcy „Potężnej Gromadki”, skupiającej
najwybitniejszych rosyjskich kompozytorów epoki (m.in. Modest
Musorgski, Nikołaj Rimski-Korsakow, Aleksandr Borodin)
z Polską, w szczególności z Fryderykiem
Chopinem.
O tych związkach dr Wiśniewski napisał książkę prezentowaną w
Stawisku i w Domu Literatury w Warszawie:
W hołdzie Chopinowi. Bałakiriew w Warszawie i Żelazowej Woli,
wydaną staraniem Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina i
Państwowego Instytutu Wydawniczego w Warszawie w 2011 roku.
Jest
faktem, że muzyka Chopina wywarła wielki wpływ na rosyjską
twórczość kompozytorską – poczynając od Michaiła
Glinki,
poprzez słynną, wspomnianą już „Potężną Gromadkę”, po
Anatolija
Ladowa,
Aleksandra
Skriabina czy
Siergieja
Rachmaninowa.
Ale Bałakiriew był chyba największym entuzjastą tego kompozytora.
„Uznanie [Bałakiriewa]
dla muzyki Chopina graniczyło z fanatyzmem” – konstatował
Mieczysław Tomaszewski; sam
Bałakiriew
powiadał: „Nie wiem,
dlaczego twórczości Chopina daję pierwszeństwo, ale mnie on
zawsze głęboko wzrusza. Jego muzyka jest pokrewna mej duszy”2.
Z utworami Chopina – mówił Grzegorz Wiśniewski – zetknął
się Bałakiriew
jeszcze nim osiągnął wiek młodzieńczy; towarzyszyły mu one
przez całe długie życie aż do samego jego końca. Muzykę Chopina
poznał, przestudiował i grał z pamięci niemal w całości,
obficie do niej nawiązywał we własnych kompozycjach, tworzył jej
transkrypcje, opracowywał jej wydania, zabiegał o jej publiczną
obecność, budował jej kult. Istotę
tej muzyki upatrywał w jej polskości. Wraz z innymi członkami
„Potężnej Gromadki” postrzegał twórczość naszego
„naczelnego artysty” jako swoisty
wzorzec muzyki narodowej, wskazujący drogę, którą powinna
podążyć i twórczość rosyjska. „Odejmijcie
od Chopina Polskę – cóż zostanie? Autor drobnych utworów
na fortepian, a nie największy z dotychczasowych geniuszy
muzycznych” – powiedział Bałakiriew w rozmowie z A. Brusselem,
przywołanej w jego artykule „L’evolution musicale en Russie”
opublikowanym w gazecie „Le Figaro”3.
Podobnego zdania był o Chopinie genialny pisarz rosyjski Lew
Tołstoj, który powiedział: „Polaków można kochać
już za to jedno, że mieli Chopina!”4
W Stawisku nie tylko
słuchaliśmy o niedających się przecenić zasługach Milija
Bałakiriewa dla uratowania Żelazowej Woli, jako miejsca pamięci o
Chopinie, ale też usłyszeliśmy kilka kompozycji Bałakiriewa
odegranych przez prof. Joannę Maklakiewicz. Wytworzyła się
atmosfera, jak na spotkaniach u Państwa Iwaszkiewiczów,
którzy muzykę kochali i za ich życia często w Stawisku
rozbrzmiewała. O czym przypomniała muzykolog, dyrektor Muzeum Anny
i Jarosława Iwaszkiewiczów, Alicja
Matracka-Kościelny,
wprowadzając gości konferencji w poczucie szczególności
miejsca, w którym się znaleźli.
Poza muzyką, konferencję
poświęconą jasnym stronom polsko-rosyjskiego sąsiedztwa w
dziedzinie kultury i jej recepcji ozdobiło i uświetniło malarstwo.
Z jej to okazji i wyłącznie na czas trwania obrad w Domu Literatury
w Warszawie została zorganizowana unikatowa pośmiertna
wystawa prac Ely (Eligiusza)
Bielutina. Prezentowane
dzieła pochodziły ze zbiorów prywatnych jego polskich
przyjaciół, zwłaszcza rodziny Dobroczyńskich. O Bielutinie
było ostatnio głośno i pewnie jeszcze będzie, bowiem ten niedawno
zmarły (w lutym br.) wybitny twórca zapisał testamentem
swoje bogate zbiory malarstwa Polsce. Był Polakiem o włoskich
korzeniach, ceniącym sobie swe związki z Polską, choć w Moskwie
żył i tworzył. Na konferencji opowiedział o nim były ambasador
Polski w Federacji Rosyjskiej Andrzej
Załucki. Dziadek Eligiusza
Bielutina, przybyły do Polski z Włoch dla zorganizowania życia
muzycznego Krakowa, ożenił się z polską arystokratką Potocką.
Ojciec, zagnany zawieruchą dziejów do rewolucyjnej Rosji,
został zastrzelony przez sowieckie służby bezpieczeństwa.
Bielutin był uczniem Kuzniecowa, Lentułowa i Tatlina. Był
profesorem, autorem wielu książek z historii i teorii sztuki.
Międzynarodową sławę uzyskał m.in. jako twórca teorii
Powszechnego kontaktu –
nowy realizm. Teoria ta,
odrzucając XIX-wieczny akademizm i fotograficzny realizm, a
opowiadając się na rzecz abstrakcyjnego pojmowania sztuki, stała
się w okresie poststalinowskim podstawą dla unikalnego rosyjskiego
ruchu artystycznego. Zorganizowana przez artystę wystawa rosyjskiej
awangardy Moskwa, Maneż
1962 zamknięta została
decyzją najwyższych władz ZSRR. Obecnie prace Eligiusza Bielutina
znajdują się w ponad pięćdziesięciu muzeach świata.
W konferencji SEC
uczestniczył jeszcze jeden ambasador Polski najpierw w ZSRR, a potem
w Federacji Rosyjskiej, Stanisław
Ciosek, który
podzielił się z zebranymi intrygującymi opowieściami z okresu
piastowania tej funkcji w Moskwie w czasie szczególnie
złożonym dla tej części Europy i świata.
Ważnym akcentem
konferencji była projekcja w Domu Literatury filmu „Człowiek.
Szkice do portretu Sokratesa Iwanowicza Starynkiewicza” –
poświęconego postaci powszechnie uznawanego za jednego z
najbardziej zasłużonych dla miasta prezydentów Warszawy.
Sprawował ten urząd, jako p. o. z carskiego nadania w latach
1875–1892. Mimo że był carskim generałem, mieszkańcy Warszawy
bardzo go szanowali, bo też położył niemałe zasługi dla miasta,
z których być może największą było doprowadzenie do
zbudowania w nim nowoczesnej sieci wodociągowej i kanalizacyjnej,
czego nie miał wtedy nawet sam Petersburg – stolica Imperium
Rosyjskiego. Starynkiewicz znany był także z wielkiej szlachetności
i dobroci, a Prus w jednej z Kronik
nazwał go człowiekiem honoru i uczciwości. I była to powszechna
opinia. W ciągu 17 lat jego prezydentury Warszawa dokonała
prawdziwego skoku cywilizacyjnego. Z zaniedbanego miasta o
przestarzałej infrastrukturze i prowincjonalnym wyglądzie
przeobraziła się w nowoczesną metropolię. „Starynkiewicz –
napisała historyk Anna Słoniowa – zastał Warszawę w gruncie
rzeczy osiemnastowieczną, a zostawił dwudziestowieczną”. Film o
Starynkiewiczu, na zamówienie Muzeum Historycznego w
Warszawie, nakręciła Elżbieta
Tamara Jakżyna, do
niedawna Rosjanka zamieszkała w Moskwie, dziś już Polka z
Warszawy. Pochodzi z polskiej rodziny i ceni sobie ten fakt, zna
polską historię i kulturę, włada dobrze polskim językiem. Przez
lata pracowała na rzecz dialogu między środowiskami
intelektualnymi i artystycznymi naszych krajów „tam”, dziś
to samo robi „tu”, ale nadal „tam”, bo wciąż dużo czasu
spędza w Rosji. Od ponad 12 lat prowadzi dział „Polska”
(„Польша”)
w almanachu „Mecenat i Mir” („Меценат
и
мир”),
o którym również warto wiedzieć. Almanach jest
periodykiem jedynym w swoim rodzaju. To projekt autorski Lewona
Osepiana, rosyjskiego
Ormianina. Zawiera informację bardzo różnorodną o wielu
kulturach narodowych, prezentowanych w odrębnych rozdziałach, która
w rezultacie tworzy propozycję całościowego spojrzenia na życie
kulturalne blisko dwudziestu krajów, bliskich sobie duchowo i
dążących do zachowania, jak też podkreślenia tej bliskości.
Kraje słowiańskie, kultura słowiańska, są w almanachu „Mecenat
i Mir” uprzywilejowane, a pierwszym działem narodowym, który
pojawił się w nim, począwszy od pierwszego numeru, był rozdział
„Polska” i do dzisiaj zajmuje on tu szczególne miejsce. To
piękny i konkretny przykład działania na rzecz rozwijania kultury
rzetelnego, otwartego dialogu między środowiskami intelektualnymi i
artystycznymi Polski i Rosji.
Bliskość
polsko-rosyjska w kulturze osiągana poprzez kontakty między
twórcami stanowiła główne przesłanie wystąpienia
profesor Alicji
Wołodźko Butkiewicz,
która tę problematykę zna zarówno ze swojej
działalności naukowej i dydaktycznej (przez wiele lat kierowała
Instytutem Rusycystyki Uniwersytetu Warszawskiego), edytorskiej
(kierowała redakcją literatur słowiańskich w PIW przez całe lata
80., tj. dopóki ta redakcja istniała), a także jako
tłumaczka rosyjskiej literatury pięknej na język polski i
animatorka życia kulturalnego wokół literatury rosyjskiej i
jej twórców.
Życie
stworzyło profesor Wołodźko szczególne możliwości
zdobycia dogłębnej wiedzy o Rosji, w tym o literaturze rosyjskiej,
z których skrzętnie skorzystała. Rusycystykę studiowała na
Uniwersytecie Łomonosowa w Moskwie, gdzie, co prawda, zajęła się
studiami językoznawczymi (w owym okresie literaturoznawstwa w MGU
studiować było nie sposób, gdyż obowiązywała tam już
nazbyt prymitywna indoktrynacja), poznała jednak wielu wybitnych w
późniejszych latach uczonych zajmujących się literaturą i
językiem, jak też pisarzy, dzięki którym udała jej się
rzecz unikalna – zrozumiała „ducha” kraju, którego
kulturą miała się zajmować zawodowo przez kolejne
dziesięciolecia. Po studiach, kiedy wróciła do Polski,
podjęła pracę na UW, a także przez kilka lat była sekretarzem
Seweryna
Pollaka.
To też był jej kolejny „uniwersytet”. Pollak dyskutował z nią
o literaturze rosyjskiej, otwierał oczy na zjawiska wówczas
nieznane polskim rusycystom. I przede wszystkim miał wspaniałą
bibliotekę, pełną ówczesnych prohibitów, literatury
dysydenckiej, niedostępnej dla zwykłych odbiorców kultury.
M. in. to dzięki niemu przeczytała już w połowie lat 60. Stromą
ścianę,
czyli łagrowe wspomnienia Eugenii Ginzburg, matki Wasilija
Aksjonowa. Oficjalnie w ówczesnej rzeczywistości radzieckiej
nie istniały żadne „łagry”, ani dysydenci, nie było
literatury „drugiego obiegu”. Dla nikogo, dla wykładowców
i studentów rusycystyki również.
„Gdy
się zastanawiam, ilu ja, warszawianka od czterech pokoleń,
wyłącznie z racji swoich zainteresowań zawodowych poznałam Rosjan
– zarówno naukowców, jak ludzi kultury – mam
wrażenie, że gdybym chciała sporządzić ich rejestr, byłoby to
parę setek nazwisk” – powiedziała profesor Wołodźko na
konferencji SEC. Wśród tych setek są postacie wybitne, o
których należy pamiętać, zwłaszcza, że już odeszły, a
na nich przez dziesięciolecia opierała się współpraca
między Polską i Rosją w dziedzinie literatury.
Na
przykład Jelena
Zacharowna Cybienko
(1923-2011) – legendarna polonofilka moskiewska, polonistka,
profesor Uniwersytetu im. Łomonosowa. Przez swoje długie życie
wychowała kilku pokoleń rosyjskich polonistów, polonistkami
są także jej córka i wnuczka. Pisała niemal o wszystkich
naszych znaczących pisarzach. Żyła i pisała długo, trudno byłoby
tu wymieniać wszystkie jej prace, jest m.in. autorką rozprawy o
Jarosławie Iwaszkiewiczu, współtwórcy światowego
Société Européenne de Culture, pierwszego i
wieloletniego Prezesa Polskiego Oddziału SEC.
Wychowankiem
profesor Cybienko był także niedawno zmarły (w 2011 r.) polonista
profesor Wiktor
Choriew.
Wielki sympatykiem naszego kraju, miał tu zresztą rzesze
przyjaciół, polonofil, a zarazem wybitny rosyjski uczony,
wielki znawca polskiej kultury, zwłaszcza literatury. Każdego roku
spędzał w Polsce dużo czasu, głównie w bibliotekach,
uczestniczył w konferencjach, udzielał wywiadów, pisał.
Wiele jego prac poświęconych jest problematyce polsko-rosyjskich
kontaktów literackich. Ich bibliografia, począwszy od 1962
roku, obejmuje blisko 500 pozycji, w tym ponad 20 książkowych. Jest
autorem haseł o polskiej literaturze i pisarzach polskich we
wszystkich rosyjskich literaturoznawczych słownikach i
encyklopediach wydanych w minionym półwieczu. Jego prace
wychodziły w wielu językach, m. in. po polsku, niemiecku, czesku.
słowacku, słoweńsku, łotewsku, a nawet kazachsku. W swojej
ostatniej książce – Wosprijatije
Rossii i russkoj litieratury polskimi pisatielami
omawia m. in. recepcję w Polsce twórczości Dostojewskiego,
rosyjskie wątki w twórczości Iwaszkiewicza, pisze o
Konstantym Ildefonsie Gałczyńskim, jak go postrzegali i tłumaczyli
poeci rosyjscy. Dwa lata wcześniej wydał podręcznik do historii
literatury polskiej dla rosyjskich odbiorców – świetnie
napisany, przejrzysty, wskazujący na to, co nazywamy „związkami
kulturowymi polsko-rosyjskimi”. Polski Oddział SEC przyznał mu
swoją honorową nagrodę dla twórców najbardziej
zasłużonych dla rozwoju kultury europejskiej. Profesor Choriew
otrzymał ją za wybitne osiągnięcia w badaniach literatury
polskiej i upowszechnianie polskiej kultury w Rosji.
Bardzo
interesujące były kontakty profesor Wołodźko z reprezentantami
rosyjskich środowisk twórczych. Tu streszczę, co profesor
powiedziała o jednym z nich, bowiem, choć wybitny, jest w Polsce
nieznany. Już na studiach w Moskwie poznała Wsiewołoda
(Siewę) Niekrasowa,
milczącego, nieśmiałego, nieco dziwacznego, chorowitego poetę,
który w czasach radzieckich nigdy nie wydrukował ani jednego
wiersza. Bo też jego wiersze zdumiewały, głównie swą
formą, ale i treścią. Były to wiersze białe, o wizualnym
kształcie, a ze względu na eksperymentatorstwo słowne przypominały
poetykę rosyjskich futurystów. I nie miały nic wspólnego
z obowiązującą linią partii – sporo w nich było drwiny,
ironii, parodystyczności. Gdy po transformacji rosyjski underground
wypłynął na literacką powierzchnię, okazało się, że ten
poeta, to duchowy ojciec rosyjskiego konceptualizmu, jeden z
czołowych jego przedstawicieli, doceniany zresztą bardziej za
granicą niż w Rosji.
Kontakty
z rosyjskimi literatami nasiliły się, kiedy profesor Wołodźko
podjęła pracę w PIW, tj. od 1982 r. Nader swoisty charakter miał
ostatni okres jej pracy w wydawnictwie. Do końca lat 80., z uwagi na
bardzo surową cenzurę, można było publikować tylko te utwory
pisarzy rosyjskich, które były wydawane oficjalnie w ZSRR.
Zakaz druku dotyczył wszystkich pisarzy represjonowanych, czy
przebywających na emigracji – od Gajto
Gazdanowa po Aleksandra Sołżenicyna, Wasilija Aksionowa, Siergieja
Dowłatowa.
Ale kiedy w końcu lat 80. zniknęła cenzura, to jednocześnie
zmieniła się sytuacja wydawnicza, i to tak radykalnie, że dla
literatury rosyjskiej zabrakło miejsca w polskich wydawnictwach.
Mimo tego jednak udawało się z wielkim trudem pewne rzeczy wydać,
także w jej przekładzie.
Chyba największe
znaczenie w dorobku translatorskim profesor Wołodźko miało
przyswojenie Polakom twórczości Jurija
Drużnikowa,
rosyjskiego pisarza, autora powieści, mikropowieści, opowiadań,
esejów, i amerykańskiego uczonego-slawisty, profesora
uniwersytetów w Teksasie i Kalifornii, zmarłego
w 2007 r
.
Był człowiekiem
niepokornym, kiedy już zaczął tworzyć literaturę piękną musiał
zostać dysydentem (ros. „inakomyslaszczij”, tj. „myślący
odmiennie”, czytaj: samodzielnie). Taka jest najgłębsza,
najbardziej wartościowa rosyjska tradycja – pisarza jako strażnika
sumienia.
Jego
odwaga tworzenia przejawiła się najpełniej w najbardziej znanym
utworze tego pisarza – Anioły
na ostrzu igielnym.
Była to pierwsza dojrzała próba opisania rodzenia się i
krzepnięcia ruchu dysydenckiego w ówczesnym ZSRR. Profesor
Wołodźko przełożyła tę powieść i wiele o niej pisała. Dla
Drużnikowa owymi tytułowymi „aniołami” są rosyjscy dysydenci,
ludzie niepokorni, którzy podjęli walkę z narzucanym
odgórnie kłamstwem, będącym czymś w rodzaju państwowej
religii, podawanej do absolutnego wierzenia, bez możliwości
dyskusji i zgłaszania wątpliwości. Anioły
na ostrzu igielnym
– to rzeczywiście jego opus
magnum,
uznawane są powszechnie za jedną z najważniejszych powieści XX
wieku. Jurij Drużnikow był kandydatem do Nagrody Nobla.
Na
samym początku działalności pisarskiej, kiedy ukazało się
drukiem kilka jego pierwszych utworów, Drużnikow został
przyjęty do Związku Pisarzy Radzieckich. Ale gdy stał się
dysydentem, a zwłaszcza gdy zaczął publikować swoją twórczość
za granicą, został wyrzucony z tej organizacji, co skomentował z
humorem: „Jak mnie przyjęli do Związku, to znalazłem się w
niezbyt dobrym towarzystwie. Dobrze że niezbyt długo oddziaływało
na mnie, nie zdążyłem się zatruć. (…) Wygrałem natomiast, jak
mnie wyrzucili, bo trafiłem do nader zacnego grona: Boris Pasternak,
Andriej Siniawski, Aleksandr Sołżenicyn, Lidia Czukowska, Lew
Kopielew”. Wykluczenie ze Związku Pisarzy pociągnęło za sobą
wiele przykrych następstw, przede wszystkim niemożność druku w
oficjalnym obiegu. Pozostał mu samizdat
i tamizdat.
Po
wyjeździe na emigrację Drużnikow nawiązał kontakty z Polską,
które okazały się bardzo owocne i przyniosły przyjaźnie z
czołówką polskich historyków literatury rosyjskiej.
Te kontakty miały dla Drużnikowa duże znaczenie psychiczne, był
to przecież okres, kiedy jego twórczość nie istniała w
obiegu literackim w jego ojczyźnie. O tym, jak je cenił, świadczy
fakt, iż po latach (w 2005 r.) udzielił Tatianie Chochłowej
wywiadu, któremu sam nadał znaczący tytuł: „Polska –
moją trzecią ojczyzną”, a na którymś ze spotkań
zwierzył się, żе
gdyby znów musiał emigrować, poprosiłby o azyl w Polsce.
Był to oczywiście żart, ale wiele mówiący.
Drużnikow zawsze wysoko
cenił recepcję swojej prozy w Polsce. Uważał, że Polska znacznie
wyprzedza Rosję pod względem niezależności myślenia.
Dostrzegając brak tej niezależności w swoim ojczystym kraju, mimo
przemian, jakie w nim zaszły w ostatnim dwudziestoleciu, nie
zdecydował się na powrót do swojej pierwszej ojczyzny, co
przecież zrobiło wielu innych rosyjskich emigrantów.
Innym
wybitnym pisarzem emigracji rosyjskiej, o którym wypowiadała
się profesor Wołodźko, był Władimir
Maksimow.
Zadziwiające były zawirowania jego losów i poglądów
– najpierw małoletni przestępca, tzw. bezprizorny,
karany za rabowanie wagonów pobytem w kolonii, potem radziecki
pisarz – szestidiesiatnik,
następnie pisarz religijny (jak twierdził – nauczył go wierzyć
w Boga Dostojewski). W latach 60. zaczął się dobrze się
zapowiadać jako prozaik. Duży rozgłos, także w Polsce, zyskała
wtedy jego mikropowieść A
człowiek żyje.
Podobnie jak Drużnikow, był przyjęty do Związku Pisarzy
Radzieckich (1963), a potem z niego wydalony (1973) za publikację
tekstów w sam-
i tamizdacie.
Wyjechał na stałe za granicę, był emigrantem tzw. III fali.
Założył i został redaktorem naczelnym emigracyjnego pisma
„Kontynent”, wydawanego w Paryżu w latach 1974–1992, a
następnie w Moskwie, tu pod red redakcją Igora Winogradowa. W
ostatnich latach życia, na początku lat 90. (zmarł w 1996 r.)
kilkakrotnie odwiedził Warszawę. Przyjeżdżał m. in. na
konferencje, organizowane przez Rosyjski Ośrodek Nauki i Kultury (w
czym wielką zasługę miała Tatiana Chochłowa) i Pracownię
Literatur Wschodniosłowiańskich Instytutu Slawistyki PAN, kierowaną
przez Andrzeja Drawicza. Był na nich najważniejszym i niezmiernie
serdecznie przyjmowanym gościem, oczywiście z uwagi na jego
unikalne dokonania twórcze, ale sam też przejawiał wielką
atencję dla Polski i Polaków. W Polsce przetłumaczono kilka
powieści Maksimowa (w tym Koczowanie
do śmierci
w przekładzie Henryki Broniatowskiej).
W
podobnym duchu jak profesor Wołodźko – emocjonalnie, w oparciu
głównie na osobistym doświadczeniu – choć odmiennie z
punktu widzenia penetrowanych obszarów wypowiadała się na
konferencji SEC profesor Wiktoria
Śliwowska.
Tego ducha i emocje oddaje jedna z jej ostatnich książek, napisana
wspólnie z mężem, René
Śliwowskim,
wybitnym rusycystą – Rosja
– moja miłość
– w której ci znakomici uczeni opisali swoje kontakty z
rosyjskim światem nauki i kultury, ciągnące się od czasów,
gdy oboje studiowali na Uniwersytecie w Leningradzie. Profesor
Śliwowska jest historykiem, bada dzieje Rosji w XIX wieku i zesłań
Polaków na Syberię. Dla nas, w Stowarzyszeniu Kultury
Europejskiej, najbardziej interesujące są prace profesor
Śliwowskiej poświęcone dziejom polskich zesłańców, m.in.:
Zesłańcy
polscy w Imperium rosyjskim w 1. połowie XIX wieku
(1998), Syberia
w życiu i pamięci Gieysztorów – zesłańców
postyczniowych
(2000), Ucieczki
z Sybiru
(2005). Na konferencji SEC profesor Śliwowska prezentowała swoją
najnowszą książkę Historyczne
peregrynacje. Szkice z dziejów Polaków i Rosjan w XIX
wieku,
wydaną przez Instytut Historii PAN w 2012 roku. Ciekawe są jej
komentarze wiążące wielkie wydarzenia w życiu politycznym,
społecznym i kulturalnym Rosji z Polską i Polakami. Np., w
rozdziale o dekabrystach, po opisie przebiegu powstania dekabrystów,
zamieściła duży fragment o nadwiślańskich echach powstania nad
Newą. Najciekawsze wydają się jednak chyba przede wszystkim jej
teksty poświęcone zesłańcom syberyjskim, bo unikalne, zwłaszcza
kiedy pisze o wkładzie Polaków i Polek w rozwijanie
humanistycznej kultury na Syberii5.
Profesor
Śliwowska próbuje także badać, co dzisiaj przeszkadza w
dobrym sąsiedztwie Polski i Rosji, o tym czytamy m.in. w jej
artykule O
tym, jak rusofobia może zaćmić umysł najbardziej rzetelnego
historyka
– o kompromitującej edycji Tygodni
Mikołaja Pawliszczewa, książki poświęconej powstaniu
styczniowemu, przygotowanej do druku i opatrzonej przedmową przez
wybitnego rosyjskiego historyka Jurija Iwanowicza Sztakelberga dla
PAX-u, ale przejętej przez Bellonę. Książka została wydana ze
wstępem płk. Apoloniusza Zawilskiego, zawierającym insynuacje i
oszczerstwa pod adresem zarówno cenionego badacza powstania
styczniowego Jurija Sztakelberga, jak i wydawców
dwudziestopięciotomowej edycji polsko-rosyjskiej pt. Powstanie
styczniowe. Materiały i dokumenty,
a także liczne przekłamania, niepozwalające traktować książki
wydanej przez Bellonę za naukową6.
Był
w historii Polski okres, kiedy obecność u nas wybitnych twórców
rosyjskich stała się szczególnie znacząca – po rewolucji
październikowej, kiedy po półtorawieczu zniewolenia przez
zaborców, w tym przez Rosję, Polska odzyskała niepodległość.
Po wielkim przewrocie historycznym w Rosji wielu Rosjan, także
pisarzy, nie widziało dla siebie miejsca w swojej ojczyźnie. Było
też tak, że w Rosji Radzieckiej tamtych czasów głodowali i
umierali w nędzy liczni znani twórcy – Nikołaj
Gumilow, Aleksander Błok, Fiodor Sołłogub, Wasilij Rozanow.
Wielu podjęło decyzję o emigracji. Wyjechali na Zachód, po
drodze zatrzymując się na długo, lub nawet na zawsze, w Polsce.
Niektórzy odcisnęli zauważalne piętno na polskiej kulturze
tamtego okresu. Mówiła o tym na konferencji SEC profesor Lola
Zwonariowa,
filolog-literaturoznawca i historyk.
Profesor
Zwonariowa od trzech dziesięcioleci jest stałą uczestniczką
konferencji literaturoznawczych organizowanych przez polskie
uniwersytety oraz Rosyjski Ośrodek Nauki i Kultury w Warszawie i
jego filię w Gdańsku, współorganizatorką polsko-rosyjskiej
wymiany naukowej i kulturalnej. Opublikowała dotychczas ponad 300
artykułów poświęconych historii kultury, sztuki,
literatury, pedagogiki, a także wydała dziewięć książek,
przygotowuje obszerną monografię Jurija Drużnikowa.
Profesor
Zwonariowa przedstawiła uczestnikom konferencji wiele ciekawych
faktów z okresu pobytu w Polsce, zwłaszcza w Warszawie,
czterech wybitnych rosyjskich twórców, którzy
uciekli z Rosji po przewrocie bolszewickim – Dmitrija
Miereżkowskiego i
Zinaidy
Gippius,
którzy byli małżeństwem, a także Dmitrija
Fiłosofowa i
Borisa
Sawinkowa.
Zaprezentowane fakty były mało nam znane, ponieważ przez wiele
dziesięcioleci milczano o nich w Polsce z przyczyn cenzuralnych.
Dlatego wystąpienie profesor Zwonariowej wzbudziło wielkie
zainteresowanie uczestników konferencji. Walentyna
Mikołajczyk-Trzcińska w krótkim eseju dla „Miesięcznika”
wydawanego przez Marię i Ryszarda Ulickich, napisała z niekłamanym
zachwytem: „No i na zakończenie – rarytas: profesor Lola
Zwonariowa z Moskwy. Zaprezentowała nam zapiski Dmitrija
Miereżkowskiego z okresu jego pobytu na emigracji w Polsce. Dmitrij
Siergiejewicz Miereżkowski
(ur.
1865
r. w
Petersburgu,
zm. 1941
r. w
Paryżu) –
pisarz, poeta, krytyk literacki, historyk, filozof i tłumacz
rosyjski
epoki
srebrnego
wieku, jeden z pierwszych twórców rosyjskiego
symbolizmu.
Jego żoną była
poetka
Zinaida
Gippius, twórczyni ekskluzywnego salonu w Sankt-Petersburgu.
Życiorys miał barwny: w trakcie
rewolucji
1905 roku
zaangażował
się po stronie rewolucjonistów, przez co spotkały go carskie
szykany i w rezultacie musiał
wyemigrować
do
Paryża. Po
rewolucji
bolszewickiej wrócił do kraju i
znów
musiał ratować się ucieczką – wpierw do
Polski, a w
konsekwencji do Paryża, gdzie zaczął ostrą działalność
antybolszewicką,
za co jego dzieła zostały w kraju zakazane i wycofane z obiegu.
Podczas pobytu w Polsce Miereżkowski spotkał się z Marszałkiem
Piłsudskim, który wywarł na nim tak silne wrażenie, że
żaden polski piłsudczyk nie powstydziłby się panegiryku, jaki
powstał spod pióra tego Rosjanina. Potem, jak się zdaje,
rozczarował się jednak do Polski i osiadł w Paryżu, ale ślad w
zapiskach pozostał”.
Swoje
wystąpienie, zatytułowane Bojownik
z wojującym chamem7.
Publicystyka Dmitrija Miereżkowskiego z okresu warszawskiego,
profesor Zwonariowa oparła na materiałach i dokumentach. Po
rewolucji Miereżkowscy uciekli z Rosji, przez Bobrujsk, Mińsk i
Wilno dotarli do odrodzonej Polski. Zatrzymali się w Warszawie.
Pisarze od dawna czuli bliskość z Polakami walczącymi o swoją
niepodległość. Dmitrij Miereżkowski w wykładzie o twórczości
Adama Mickiewicza określił Polaków jako naród
ukrzyżowany. Wiosną 1920 r. Miereżkowscy gościli u młodego
przyjaciela z czasów petersburskich, artysty i pisarza Józefa
Czapskiego w
rodowej posiadłości Czapskich Mordy pod Mińskiem. W lipcu tego
roku zaczęli wydawać w Warszawie gazetę „Swoboda” (wychodziła
w latach 1920–1932), której hasłem stały się słowa –
„Za Ojczyznę i za wolność”. Na pierwszej stronie gazety
„Swoboda” wydrukowano, że jej najbliższymi współpracownikami
będą: B.G. Sawinkow, O.I. Rodiczew, D.S. Miereżkowski, Z.N.
Gippius, D.F. Fiłosofow. Z Dymitrem Fiłosofowem i Borysem
Sawinkowem zaprzyjaźnieni byli od dawna, łączyły ich poglądy na
rzeczywistość polityczną Rosji i na jej literaturę. Wkrótce
jednak doszło do rozdźwięku w tym zespole. Sawinkow stał się
rzeczywistym wydawcą i kierownikiem gazety „Swoboda”, a
Fiłosofow, poddawszy się jego urokowi, oddalił się od
Miereżkowskich, zwłaszcza że Sawinkow coraz mniej się liczył z
ich zdaniem, o czym ze smutkiem i żalem wspomina w pamiętnikach
Zinaida Gippius.
Wiara,
że potężny Piłsudski ze swoimi legionistami pobije bolszewików
i uwolni Rosję od radzieckiego Antychrysta przez kilka miesięcy
1920 roku była iluzją Miereżkowskich. Przez czas pobytu w
Warszawie rozczarowali się do taktyki i strategii otoczenia
Naczelnika Państwa Polskiego, snującego marzenia o Wielkiej Polsce.
Miereżkowscy wyjeżdżają do Paryża, gdzie nadal aktywnie
uczestniczą w polemice literackiej, organizują niedzielne posiady
literackie i zakładają literackie stowarzyszenie „Zielona lampa”,
piszą nowe książki, publikują artykuły. Z niecierpliwością
oczekiwali dnia upadku reżimu bolszewickiego, próbowali go
przybliżyć swoją pracą literacką. Marzyli o powrocie do Rosji.
Dymitr
Fiłosofow do końca życia pozostał w Polsce, w Warszawie (zmarł w
1940 r. w Otwocku pod Warszawą), gdzie był ważną postacią życia
kulturalnego. Razem z Michaiłem
Arcybaszewem,
który też po rewolucji wyemigrował z Rosji i osiadł w
Warszawie (zmarł tu w 1927 r.), wydawał emigracyjną gazetę „Za
swobodu”. Współpracował z wieloma innymi emigracyjnymi
pismami, m.in.: „Swoboda”, „Mołwa”, „Miecz”, w których
publikował rozprawy, eseje i felietony poświęcone rosyjskiej
kulturze i royjsko-polskim związkom w kulturze i sztuce. W 1935 r.
założył klub literacki „Domek w Kołomnie”, gdzie w dyskusjach
„przy samowarze” spotykali się m.in. Maria Dąbrowska, Julian
Tuwim, Leon Gomolicki, Bolesław Miciński, Stanisław i Jerzy
Stempowscy.
Historia
polsko-rosyjskiego sąsiedztwa to wielki i rozległy temat. Od lat
jest przedmiotem obrad licznych konferencji organizowanych przez
uniwersytety, m.in. w Warszawie, Gdańsku, Łodzi, Białymstoku,
Opolu, Olsztynie. W końcu ubiegłego wieku, dzięki wieloletnim
staraniom profesora Lucjana
Suchanka pojawił
się w praktyce naukowej w Polsce nowy kierunek uniwersytecki:
rosjoznawstwo. Wykładany jest na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pod
redakcją profesora Suchanka w 2004 roku ukazał się podręcznik
akademicki
Rosjoznawstwo.
Wprowadzenie do studiów nad Rosją
– dla
studentów rosjoznawstwa i wszystkich zainteresowanych tematem.
Pracowali nad tym kompendium wiedzy o Rosji pracownicy profesora
Suchanka. W tymże 2004 r. Polski Instytut Spraw Międzynarodowych
wydał, w dwóch wersjach językowych – po polsku i po
rosyjsku – obszerny tom materiałów do „katalogu”
wzajemnych uprzedzeń Polaków i Rosjan, zatytułowany
Dusza polska i rosyjska (od Adama Mickiewicza i Aleksandra Puszkina
do Czesława Miłosza i Aleksandra Sołżenicyna,
pod redakcją wybitnego znawcy tematu profesora Andrzeja
de Lazari.
Wydawnictwo Adam Marszałek co parę lat wydaje kolejne tomy
poświęcone skomplikowanym stosunkom Polaków i Rosjan,
zainicjowane przez profesora Michała
Dobroczyńskiego,
który do śmierci, był ich naukowym redaktorem, ale jego
dzieło kontynuują następcy. To tylko niektóre przykłady
zainteresowania, jakim się w Polsce otacza badanie i upowszechnianie
szerokiej wiedzy o Rosji, problematykę kontaktów Polaków
i Rosjan, dawniej i dzisiaj, studiowanie wszystkiego, co temu służy
bądź szkodzi.
W
Polskim SEC zajmujemy się wybitnym Polakiem, który urodził
się i zmarł w Rosji, był pisarzem rosyjskim, los sprawił, że
pisał głównie po rosyjsku, ale zawsze czuł się Polakiem,
nawet kiedy (w czasach stalinowskich) wiązało się to z konkretnymi
zagrożeniami, tak poważnymi jak śmierć czy zesłanie. Chodzi o
Zygmunta
Krzyżanowskiego.
Jest
wielu polskich pisarzy, z grona najwybitniejszych, którzy
rozpoczynali swoją drogę twórczą w Rosji, a nawet jako
pisarze rosyjscy, jak choćby Michał Choromański. Jarosław
Iwaszkiewicz jeden z pierwszych swoich wierszy napisał po rosyjsku i
opublikował w kijowskiej prasie.
Inni
nasi pisarze trafili do Rosji z wielu różnych powodów,
z których najważniejsze, to zsyłka i ewakuacje podczas obu
wojen światowych XX wieku: Teodor Parnicki, Antoni Ossendowski,
Bruno Jasieński, Wacław Lednicki, Tadeusz Miciński, Stanisław
Ignacy Witkiewicz i wielu innych. Przez lata żyli oni w kręgu
kultury rosyjskiej, co wielokrotnie wywierało ogromny wpływ na ich
późniejszą twórczość, już w Polsce, jak też poza
naszym krajem, jeśli z niego wyjechali. Istnieje ogromna literatura
na ten temat, którą warto znać, a przynajmniej wiedzieć o
tym fakcie.
1
O Polskim Oddziale Stowarzyszenia Kultury Europejskiej (Société
Européenne de Culture, SEC) i prowadzonym przez jego członków
pracach nad tematem „Polska-Rosja, nowe horyzonty” mówił
na konferencji w wystąpieniu wprowadzającym do jej tematu
Eugeniusz Kabatc, prezez Polskiego SEC. W moim tekście szeroko
wykorzystałam jego wypowiedzi.
2
Cyt. za: Grzegorz Wiśniewski W
hołdzie Chopinowi. Bałakiriew w Warszawie i Żelazowej Woli,
PIW, Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, Warszawa 2011, s. 19-20.
3
Zob.: Fryderyk
Chopin w oczach Rosjan.
Antologia. Wybrał, przełożył, opracował i wstępem opatrzył
Grzegorz Wiśniewski, Narodowy Instytu Fryderyka Chopina, Warszawa
2010, s. 167.
4
Te słowa wypowiedział Lew Tołstoj 10 lipca 1907 r., wedle relacji
zawartych w książce Aleksandra Goldenweisera Tołstoj
wśród bliskich ,
cyt. za: Fryderyk
Chopin w oczach Rosjan.
Antologia, op. cit., s. 169.
5
Zob. np.:Udział
Polek – zesłanek oraz dobrowolnych wygnanek w rozwoju oświaty i
kultury muzycznej na Syberii,
(w) Wiktoria Śliwowska, Historyczne
peregrynacje. Szkice z dziejów Polaków i Rosjan w XIX
wieku, Instytut
Historii PAN, Warszawa 2012, s.332-341.
6
Zob.: O
tym, jak rusofobia może zaćmić umysł najbardziej rzetelnego
historyka. Na marginesie edycji „Tygodni” Mikołaja
Pawliszczewa. List otwarty do wyd. Bellona,
(w:) Wiktoria
Śliwowska, Historyczne
peregrynacje,
op. cit., s.
440-447.
7
Tytuł wystąpienia profesor Zwonariowej – Борец
с
воинствующим
хамом
– nawiązuje do artykułu Miereżkowskiego z 1906 r. Грядущий
хам
(Nadchodzący cham),
w którym pisarz wyłożył swoje credo
religijne, o ofensywie Antychrysta, przeciwstawiającego się
mającemu nadejść królestwu Ducha Świętego. Rewolucja
spowodowała, że cham nadszedł, ale znaleźli się tacy, co wydali
mu wojnę. Oto co napisał Dmitrij Miereżkowski w artykule „Józef
Piłsudzki” o roli Polski w historii Europy i o pierwszoplanowym,
nadzwyczaj trudnym, nadzwyczajnym zadaniu Naczelnika Państwa
Polskiego: „…idą
na nas, na całą Europę niezliczone hordy barbarzyńców;
kroczy coś podobnego królestwu Antychrysta. Nie myślcie, że
mówię wam słowa bez pokrycia, straszę bajkami dla dzieci:
tak mogą myśleć inne nacje, ale nie wy, Polacy. Mówię wam
to samo, co mówili wasi prorocy – trzy ognie. O wyjarzonych
w mroku palcem Bożym dla waszego zbawienia imionach: August
Cieszkowski, Andrzej Towiański, Adam Mickiewicz. W tych czarnych
dniach nie zapominajcie o waszych prorokach. Mówię wam to
samo, co mówili oni: nie myślcie, że Polska, jak Chrystus,
doznała wskrzeszenia i już nie umrze. Chrystus jest w Polsce, ale
Polska – to nie Chrystus… To nie są puste słowa, mówię
wam to razem z waszymi prorokami: na cały świat chrześcijański
kroczy coś podobnego do królestwa Antychrysta. Ostatnią
ostoją pozostała Polska, ostatnia bitwa z nim rozegra się tutaj.
Połączcie się, wszyscy razem stwórzcie jedność, wokół
waszego wielkiego wodza, wybrańcy Boga, Józefa Piłsudzkiego.
Połączcie wasze serca, jak miecze, i wznieście je tak wysoko, aby
wszystkie narody je zobaczyły, tak jak wy je widzicie, poznały,
jak wy je znacie. Jeśli to uczynicie, to uratujecie Polskę, a może
uratujecie świat.”
(Zob.: „Swoboda”, nr 2, Warszawa, 18 czerwca 1920 r.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz